Krótka historia Bieszczadzkiego Wyścigu Górskiego

Dr Jan A. Litwin w swojej książce “ Zarys historii sportu samochodowego”, pisze nie bez racji, że to w wyścigach górskich, a nie w rajdach międzymiastowych rodziły się pierwsze elementy techniki jazdy wyczynowej. Właśnie wyścigi górskie już od zarania sportu automobilowego wzbudzały duże zainteresowania kierowców i publiczności. Również w naszym kraju ta dyscyplina cieszyła się dużym zainteresowaniem, choć nie zawsze miała poparcie władz sportu samochodowego.

Działacze Automobilklubu, wówczas Krośnieńskiego dość wcześnie dostrzegli swoją wielką szansę, jako organizatorów wyścigów górskich. Mieli na swym terenie wiele pięknych, trudnych technicznie tras, na których można urządzać takie zawody- wszak na ziemi krośnieńskiej już od dawna rozgrywano wymagające odcinki specjalne oraz próby szybkości górskiej w ramach renomowanych rajdów. Najbardziej zachęcającą była trasa w Górach Słonnych, stanowiąca fragment drogi krajowej nr 98 z Sanoka do Przemyśla- podjazd z Załuża w kierunku Tyrawy Wołoskiej, na którym ścigano się jeszcze podczas przedwojennych rajdów. Trasa odpowiadała wymogom wyścigów górskich.

Międzynarodowy Bieszczadzki Wyścig Górski bo o nim tu mowa w tym roku po raz 45 będzie gościł najlepszych polskich oraz zagranicznych zawodników. Kolejny raz podkarpacka trasa otworzy sezon Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski.  

Pierwsze zawody w 1979 roku zgromadziły na starcie zaledwie 15 zawodników, ale są to ikony krajowego motorsportu. Takie nazwiska jak Otto Bartkowiak, Hieronim Kochański czy Marian Bublewicz mówią same za siebie.

Początkowo trasa BWG wiodła od Załuża na szczyt Gór Słonnych. . Miejscem startu była ówcześnie zatoczka autobusowa , a biuro zawodów mieściło się w szkole. W takiej formie wyścig rozgrywany był do roku 1986, kiedy to trasa została skrócona.

Międzynarodowy wyścig górski od zawsze był prekursorem we wprowadzaniu innowacyjnych rozwiązań. To właśnie organizatorzy najpierw Automobilklubu Krośnieńskiego, a od 1996 roku władze Automobilklubu Małopolskiego w Krośnie po raz pierwszy wprowadzili obliczenia komputerowe, zliczające czasy zawodników. To pozwoliło wręczać każdemu zawodnikowi tuż po podjeździe listę wyników, która jest materiałem do analizy dla każdego kierowcy. Również pierwsze profesjonalne nagłośnienie trasy pojawiło się podczas BWG. .

Od 1988 roku, wiele zakrętów trasy Załuż – Tyrawa Wołoska otrzymało swoje nazwy od zawodników, którzy mieli na poszczególnych z nich swoje spektakularne „dzwony”. I tak możemy zaliczyć do nich zakręty: Ryndaka, Kusiaka, Strzeleckiego, Lenartowicza, Kindermana, Krupy czy Kałuży.

Wiesław Kinderman Fot. Grzegorz Krzemień

W swojej historii Bieszczadzki Wyścig Górski nie odbył się tylko raz w 1993 roku. Po rocznej przerwie, w 1994 roku wyścig powrócił do kalendarza Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski. Był to również rok wielkiego święta dla kibiców wyścigów górskich oraz dla organizatora zawodów, ponieważ po przebudowie trasy udało się rozegrać międzynarodowa rundę FIA CEZ Hill Climb Trophy.

Na kartach historii Podkarpackiego wyścigu najbardziej zapisało się kilku zawodników. Jednym z nich jest Adolf Fesarek, który do XXI wieku dzierżył tytuł najszybszego kierowcy, z rekordem średniej prędkości 118,80 km/h, którą ustanowił w 1989 roku. Kolejnymi są Panowie Podolscy oraz Mariusz Stec wielokrotni zwycięzcy GSMP Załuż. Nie sposób tu wymienic wszystkich startujących . Wśród nich były min . Gloria Kossak, Andrzej Dąbrowski, Błażej Krupa, Leszek Orski, Bogdan Hering, Marek Ryndak , Bogdan Wozowicz swoim Oberkiem. W historię BWG od pierwszych lat wpisały się wyjątkowe i bardzo szybkie samochody typu formuła. Takimi samochodami startowali Otto Bartkowiak, Antoni Śmiechowski, Piotr Lenartowicz, Hieronim Kochański, Andrzej Godula, Tomasz Jeronim czy Robert Podolski w formułach ester, Antoni Frączek i Rafał Podolski w formule Estonia, Marek Oryński w formule polonia, czy Adolf Fesarek w formule avia i mundial. Nie brakowało popularnych „szuflad” Mirosława Krachulca i Stanisława Morowicha

Historia BWG nie istniała by bez wspaniałych kibiców, którzy co roku pojawiają się na zboczach malowniczej trasy. Do zobaczenia i w tym roku.

Marek Oryński Fot. Grzegorz Krzemień